wtorek, 6 maja 2014

Rozdział 13

Przepraszam za moją długą nieobecność. Mam nadzieje,że ktoś jeszcze tu jest i czyta "This love is ours"...
Mogłabym teraz napisać monolog, w którym wytłumaczyłabym dlaczego nie było rozdziału, aż tak długo... 
Ale czy to ma sens? Po prostu nie ma na to wytłumaczenia. Mam nadzieje,że rozdział się Wam spodoba...
Ps.Rozdział dodany jest przez moją BFF i czytelniczkę tego bloga Sylwię, więc brawa dla niej, że była tak miła i zrobiła to. Chociaż sama 'męczyła' mnie o ten rozdział (haha). Po prostu go przeczytajcie i wyraźcie swoją opinie. xoxo
***
Szatynka podbiegła do przyjaciół z zapytaniem gdzie jest jej chłopak. Chaz tylko wzruszył ramionami, natomiast Ryan rzucił niewyraźne 'wyszedł'. Nie chodziło o to, że Jane, Clary, Ryan i Chaz gniewali się na nią czy mieli za złe to co zrobił (chciał zrobić) Chad. Byli tym oszołomieni. Nie wiedzieli jak się zachować. W czasie kiedy paczka przyjaciół dochodziła do siebie, włoszka była w drodze do ich domu. Siedziała jak kłębek nerwów w każdej chwili gotowa by wysiąść z pojazdu. Kiedy wreszcie zatrzymał się u celu, Bella wręczyła taksówkarzowi 50$ chociaż należało mu się 23$. Wpadła do domu niczym torpeda. Kiedy zauważyła, że światła na dole są zgaszone weszła na górę do ich sypialni. Kiedy uchyliła drzwi, zobaczyła go. Siedział na skraju łóżka z lekko rozszerzonymi nogami i rękami pomiędzy nimi. Jak typowy facet. Nic nie mówiąc usiadła z drugiej strony mebla plecami do chłopaka.

-Zauważyłaś, że zawsze kiedy próbujemy od nowa ktoś chce nam przeszkodzić. Wydaje mi się, że po prostu jesteśmy dla siebie nieodpowiedni-zaczął cicho, a kiedy Bella otworzyła usta, ponieważ chciała coś powiedzieć, kontynuował.-Z drugiej strony jesteś dla mnie jak narkotyk. Nie mogę bez Ciebie wytrzymać-mówiąc to uśmiech mimowolnie wkradł się na jego twarz.-Bez Twojego uśmiechu, Twoich oczu, Twoich ust, Twojego śmiechu lub sposobu w jaki przygryzasz wargę, kiedy się nad czymś zastanawiasz, sposobu w jaki mnie całujesz. Po prostu bez Ciebie. Ktoś na górze ciągle krzyżował i krzyżuje nasze drogi. Mimo wzlotów i upadków naszej miłości ciągle jesteśmy razem.

Bella przymknęła oczy rozmarzona. W sposób jaki mówił-po prostu chyba zakochała się w nim od nowa. To wszystko co powiedział-po prostu było dla niej wielkim komplementem. Czuła się wyjątkowa, zresztą jak zawsze kiedy z nim była. Wstała ze swojego miejsca i podeszła do Biebera tym razem siadając obok niego i kładąc głowę na jego ramieniu. Trwali w tej pozycji od kilku minut, kiedy Justin chwyciła jej podbródek i złączył ich usta w czułym pocałunku. Przez następną godzinę leżeli na łóżku, przytuleni do siebie. Żadne z nich nic nie mówiło,oboje byli pogrążone we własnych myślach.

-Co byś powiedziałam na to, żebyśmy wrócili do Stratford trochę wcześniej i spędzili trochę czasu razem? Tylko we dwoje-zapytał Justin zerkając na Belle.
-Świetny pomysł-przytaknęła.-W taki razie kiedy wracamy?
-Jutro-uśmiechnął się brązowooki. Bella odwzajemniła gest, po czym zamknęła swoje oczy odpływając w krainę Morfeusza.
***
Kiedy Justin i Bella wstali i zeszli na śniadanie przy wejściu do kuchni przywitały ich brawa.
-Wreszcie zauważyliście moją zajebistość-zażartował Bieber, na co reszta się zaśmiała.
-Wiedzieliśmy, że masz talent, ale wczoraj po prostu rządziłaś!-wykrzyknął Chaz.
-Bo się zarumienię przez ten twój komplement-zachichotała Reed. Machając lekceważąco ręką.
Po kilku minutach wszyscy siedzieli przy stole jedząc śniadanie. W tak zwanym międzyczasie Justin i Bella oznajmili, że wracają po południu do Stratford. Po śniadaniu poszli się spakować, a równo o 16.42 siedzieli w samochodzie machając swoim przyjaciołom na pożegnanie.
***
Tu Sylwia xd przepraszam za wszystkie błędy jeśli takowe są. Mam nadzieje, że rozdział Wam się spodoba tak jak i mi. 
Pozdrawiam :*

CZYTASZ = KOMENTUJESZ