środa, 9 lipca 2014

KONIEC

Chciałabym podziękować wszystkim czytelnikom za to że tu byliście nawet podczas mojej dłuuuugiej przerwy.Chciałabym podziękować za wszystkie komentarze i wyświetlenia,ale przede wszystkim dziękuję za ciepłe słowa skierowane do mnie w komentarzach.Nie spodziewałam się,że to opowiadanie zdobędzie jakąkolwiek popularność,a jednak udało się.Szczerze to chętnie napisałabym jeszcze jakieś fanfiction,ale po wakacjach nie będę miała na to czasu,a nie chcę dodawać rozdziałówraz na rok.To bez sensu.Mam nadzieję,że opowiadanie się podobało.Co do epilogu to nie będę go pisać,bo uznałam że 13 rozdział dobrze zakończył historię Belli i Justina.Opowiadanie choiaż krótkie to dużo dla mnie znaczy.JESZCZE RAZ DZIĘKUJĘ !!! KOCHAM WAS !!!

wtorek, 6 maja 2014

Rozdział 13

Przepraszam za moją długą nieobecność. Mam nadzieje,że ktoś jeszcze tu jest i czyta "This love is ours"...
Mogłabym teraz napisać monolog, w którym wytłumaczyłabym dlaczego nie było rozdziału, aż tak długo... 
Ale czy to ma sens? Po prostu nie ma na to wytłumaczenia. Mam nadzieje,że rozdział się Wam spodoba...
Ps.Rozdział dodany jest przez moją BFF i czytelniczkę tego bloga Sylwię, więc brawa dla niej, że była tak miła i zrobiła to. Chociaż sama 'męczyła' mnie o ten rozdział (haha). Po prostu go przeczytajcie i wyraźcie swoją opinie. xoxo
***
Szatynka podbiegła do przyjaciół z zapytaniem gdzie jest jej chłopak. Chaz tylko wzruszył ramionami, natomiast Ryan rzucił niewyraźne 'wyszedł'. Nie chodziło o to, że Jane, Clary, Ryan i Chaz gniewali się na nią czy mieli za złe to co zrobił (chciał zrobić) Chad. Byli tym oszołomieni. Nie wiedzieli jak się zachować. W czasie kiedy paczka przyjaciół dochodziła do siebie, włoszka była w drodze do ich domu. Siedziała jak kłębek nerwów w każdej chwili gotowa by wysiąść z pojazdu. Kiedy wreszcie zatrzymał się u celu, Bella wręczyła taksówkarzowi 50$ chociaż należało mu się 23$. Wpadła do domu niczym torpeda. Kiedy zauważyła, że światła na dole są zgaszone weszła na górę do ich sypialni. Kiedy uchyliła drzwi, zobaczyła go. Siedział na skraju łóżka z lekko rozszerzonymi nogami i rękami pomiędzy nimi. Jak typowy facet. Nic nie mówiąc usiadła z drugiej strony mebla plecami do chłopaka.

-Zauważyłaś, że zawsze kiedy próbujemy od nowa ktoś chce nam przeszkodzić. Wydaje mi się, że po prostu jesteśmy dla siebie nieodpowiedni-zaczął cicho, a kiedy Bella otworzyła usta, ponieważ chciała coś powiedzieć, kontynuował.-Z drugiej strony jesteś dla mnie jak narkotyk. Nie mogę bez Ciebie wytrzymać-mówiąc to uśmiech mimowolnie wkradł się na jego twarz.-Bez Twojego uśmiechu, Twoich oczu, Twoich ust, Twojego śmiechu lub sposobu w jaki przygryzasz wargę, kiedy się nad czymś zastanawiasz, sposobu w jaki mnie całujesz. Po prostu bez Ciebie. Ktoś na górze ciągle krzyżował i krzyżuje nasze drogi. Mimo wzlotów i upadków naszej miłości ciągle jesteśmy razem.

Bella przymknęła oczy rozmarzona. W sposób jaki mówił-po prostu chyba zakochała się w nim od nowa. To wszystko co powiedział-po prostu było dla niej wielkim komplementem. Czuła się wyjątkowa, zresztą jak zawsze kiedy z nim była. Wstała ze swojego miejsca i podeszła do Biebera tym razem siadając obok niego i kładąc głowę na jego ramieniu. Trwali w tej pozycji od kilku minut, kiedy Justin chwyciła jej podbródek i złączył ich usta w czułym pocałunku. Przez następną godzinę leżeli na łóżku, przytuleni do siebie. Żadne z nich nic nie mówiło,oboje byli pogrążone we własnych myślach.

-Co byś powiedziałam na to, żebyśmy wrócili do Stratford trochę wcześniej i spędzili trochę czasu razem? Tylko we dwoje-zapytał Justin zerkając na Belle.
-Świetny pomysł-przytaknęła.-W taki razie kiedy wracamy?
-Jutro-uśmiechnął się brązowooki. Bella odwzajemniła gest, po czym zamknęła swoje oczy odpływając w krainę Morfeusza.
***
Kiedy Justin i Bella wstali i zeszli na śniadanie przy wejściu do kuchni przywitały ich brawa.
-Wreszcie zauważyliście moją zajebistość-zażartował Bieber, na co reszta się zaśmiała.
-Wiedzieliśmy, że masz talent, ale wczoraj po prostu rządziłaś!-wykrzyknął Chaz.
-Bo się zarumienię przez ten twój komplement-zachichotała Reed. Machając lekceważąco ręką.
Po kilku minutach wszyscy siedzieli przy stole jedząc śniadanie. W tak zwanym międzyczasie Justin i Bella oznajmili, że wracają po południu do Stratford. Po śniadaniu poszli się spakować, a równo o 16.42 siedzieli w samochodzie machając swoim przyjaciołom na pożegnanie.
***
Tu Sylwia xd przepraszam za wszystkie błędy jeśli takowe są. Mam nadzieje, że rozdział Wam się spodoba tak jak i mi. 
Pozdrawiam :*

CZYTASZ = KOMENTUJESZ


piątek, 28 marca 2014

PRZEPRASZAM !!!

Chciałam was przeprosić za to,że nie ma rozdziału,ale mój laptop się zepsuł i po prostu nie mam takiej możliwości.Więc PRZEPRASZAM !!! Rozdział nie wiem kiedy,ale DZIĘKUJĘ ZA PONAD 10.000 tysięcy WYŚWIETLEŃ !!! KOCHAM WAS I ZAGLĄDAJCIE TU CZASEM.ŻEBY SPRAWDZIĆ CZY ROZDZIAŁ JEST CZY NIE.Mam nadzieję,że rozumiecie.

sobota, 8 marca 2014

Rozdział 12

Około 15.00 Bella była już w restauracji.Chłopak,który ją wczoraj zaczepił miał na imię Chad.Był bardo utalentowany.Świetnie śpiewał i grał na fortepianie.
Podobnie jak Bella,ale ta umiała jeszcze grać na gitarze. 
Napisał nawet piosenkę.Nazywała się "Almost Is Never Enough".
Była piękna,to tak jakby opisał wszystkie uczucia Belli i Justina,które 
były w nich podczas rozstania. 
-Pięknie - skomentował,kiedy skończyli śpiewać. 
-Głównie to Twoja zasługa - dodał,naciskając na słowo Twoja. 
-Daj spokój - machnęła ręką,zarumieniona - Jesteś bardzo dobry - uśmiechnęła się.
Odwzajemnił gest. 
Poćwiczyli jeszcze godzinę,po czym włoszka wróciła do domu,żeby się przebrać. 
O 20.00 miała występować i była lekko denerwowana.
Zjadła obiad z przyjaciółmi śmiejąc się i żartować. 
Jedynie Justin był dziwnie cichy.
Była 17.00,więc dziewczyna poszła wziąć prysznic.
Po 30 minutach suszyła swoje włosy,które postanowiła wyprostować i zostawić 

rozpuszczone.  
Umalowała się i ubrała
Szybkim krokiem ruszyła w stronę pokoju Jane,ponieważ tam szykowały się 
przyjaciółki. 
Jane i Clary wyglądały świetnie. 
-Wyglądacie bosko - krzyknęła Bella. 
-Tak samo ja ty - odpowiedziały równo.  
*** 
W tym samym czasie czasie chłopcy siedzieli na dole,oglądając telewizję. 
-Ile one mogą - jęknął Chaz. 
-Kobiety - mruknął Justin. 
-Dziewczyny - wydarł się Ryan - Jak za 5 minut nie będzie was na dole o się spóźnimy. 
-I po co się było tak drzeć? - powiedziała schodząca po schodach Bella.  
Kiedy stanęły w salonie,chłopakom opadły szczęki z wrażenia.Każda wyglądała pięknie. 
-Teraz to przez was się spóźnimy - zachichotała Jane,pstrykając palcami. 
Dziewczyny jej zawtórowały. 
Po chwili wszyscy jechali do restauracji. 
Justin,który siedział obok Belli,zauważył że się denerwowała,więc złapał jej dłoń i ścisnął w uspokajającym geście. 
Odwróciła głowę w jego stronę i uśmiechnęła się do niego. 
Po 30 minutach byli na miejscu.  
Bella poszła do Chada,żeby chwilę z nim porozmawiać. 
Wybiła 20.00 i DJ ogłosił ich wejście. Rozległy się pierwsze nuty piosenki,a potem Bella dołączyła swój głos. 
I'd like to say we gave it a try
I'd like to blame it all on life
Maybe we just weren't right, but that's a lie, that's a lie

And we can deny it as much as we want
But in time our feelings will show

'Cause sooner or later
We'll wonder why we gave up
The truth is everyone knows

Almost, almost is never enough
So close to being in love
If I would have known that you wanted me
The way I wanted you
Then maybe we wouldn't be two worlds apart
But right here in each others arms

Here we almost, we almost knew what love was
But almost is never enough


If I could change the world overnight
There'd be no such thing as goodbye
You'll be standing right where you were
And we'd get the chance we deserve

Try to deny it as much as you want
But in time our feelings will show


'Cause sooner or later
We'll wonder why we gave up
The truth is everyone knows

Almost, almost is never enough (is never enough, babe)
We were so close to being in love (so close)
If I would have known that you wanted me the way I wanted you, babe
Then maybe we wouldn't be two worlds apart
But right here in each others arms

Here we almost, we almost knew what love was
But almost is never enough 

Po skończonej piosence,patrzyli w swoje oczy.Chad zaczął zbliżać swoją twarz do twarzy Belli. 

Dziewczyna wiedząc co chce zrobić,zrobiła krok w tył,ukłoniła się i zeszła ze sceny.

Justin nie wiedział co zrobić był zszokowany,więc wyszedł,złapał taksówkę i pojechał do domu. 

*** 
Blooger nie współpracuje,więc przepraszam za to białe tło... 

Do następnego... 

Pozdrawiam... 

CZYTASZ = KOMENTUJESZ I SPRAWIASZ UŚMIECH NA MOJEJ TWARZY.






sobota, 1 marca 2014

Rozdział 11

Wszyscy od rana byli w świetnych humorach.Postanowili,że dzisiaj pójdą na narty.
Około 11.00 byli już na stoku.Bella i chłopcy mieli swój sprzęt,a Jane i Clary poszły po niego do wypożyczalni. 
-Dawno nie jeździłem - westchnął Bieber. 
-Ja też - powiedzieli równo Bella i chłopaki. 
Po chwili ujrzeli dziewczyny,które szły w ich kierunku z nartami. 
-Myślałem,że jeździmy na snowboardzie - zaśmiał się Ryan. 
-Och,zamknij się - uderzyła go w ramię Jane,na co uniósł ręce w geście obronnym. 
-Chodźmy już - powiedziała Bella,po czym ruszyli. 
15 minut zajęło im "założenie" sprzętu i wjechanie na wyciągu na górę,z której mieli zjeżdżać. 
Jako pierwsi pojechali Ryan z Chazem,ten drugi wywrócił się w połowie drogi.Natomiast Butler ledwo utrzymał równowagę. 
-Gotowa? - zapytał Bieber,Belli.  
-Oczywiście - uśmiechnęła się. 
-Nie wywal się - zaśmiał się. 
-Wzajemnie. 
Bieber przewrócił się trochę dalej niż Chaz. Bella natomiast podjechała do takiej jakby skoczni dla snowboardzistów,znaczy służyła do wykonywania niektórych trików.
Wykonała jeden z najłatwiejszych trików,po czym dołączyła do reszty przyjaciół,ponieważ dziewczyny też już zjechały.  
Chłopcy zaczęli bić jej brawo,a ta tylko zaśmiała się słodko. 
-Gdzie się tego nauczyłaś ? - wykrzyknął Chaz. 
-Wiecie,Włoszka - wskazała na siebie - Alpy i te sprawy. 
Przyjaciele zaśmiali się na jej komentarz,po czym wrócili do jazdy na nartach. 
Tak,spędzili czas do 14.00.Zatrzymali się w restauracji na obiad. 
-"Wieczór karaoke" - przeczytała na głos Clary,kiedy czekały na posiłek - Może przyjdziemy? - zapytała. 
-Dlaczego nie. - powiedziała Bella,a reszta paczki tylko kiwnęła twierdząco głową.  
Zjedli swoje posiłki,rozmawiając po czym wrócili do domu. 
*** 
Była 17.00.Dziewczyny były już przyszykowane i czekały na swoich chłopaków lub narzeczonych.
Po kwadransie chłopcy zeszli na dół,Justin chwycił kluczyki od samochodu i ruszyli do restauracji,w której odbywał się wieczór karaoke. 
Na miejscu byli o 18.00.  
*** 
-Zapraszam wszystkie pary na parkiet.Mamy dla was coś wolnego - krzyknął DJ,po czym z głośników zaczęły wydobywać się pierwsze dźwięki piosenki Parachute - Kiss Me Slowly.  
Justin objął w pasie siedzącą Bellę i szepnął do jej ucha: 
-Zatańczymy księżniczko? Kiwnęła głową i poszli na parkiet. 
Zarzuciła ręce na jego szyję,a on położył swoje dłonie na jej talii. 
Kołysali się w rytm muzyki. 
Well , I 'm not sure what this is gonna be

,but with my eyes closed all I see 
is the skyline through the window 
The moon above you and the streets below 
Hold my breath as you're moving in
taste you're lips and feel your skin
When the time comes,baby don't run
Just kiss me slowly 

Zaśpiewał Justin do ucha  brunetki,po czym pocałował ją czule w usta. 
Przetańczyli jeszcze kilka piosenek i zeszli z parkietu.Zauważyli,że ich przyjaciół nie ma,więc pewnie byli w miejscu skąd para wróciła. 
Po kilku minutach muzyka ucichła,a DJ krzyknął: 
-Czas trochę pośpiewać! Wszystkich chętnych zapraszamy do zapisania się. 
Bieber wstał,mrucząc ciche 'zaraz wrócę". 
Postanowił zapisać swoją dziewczynę.Uwielbiała śpiewać.W liceum wygrała nawet kilka konkursów wokalnych,ale nigdy nie chciała zająć się tym na poważnie.To było po prostu hobby. 
Po kilku marnych "występach",spiker aka DJ oznajmił,że czas na Bellę. 
-To musi być pomyłka - krzyknęła. 
-Idziesz skarbie - szepnął jej do ucha Bieber. 
- To twoja sprawka - walnęła go w ramię,a ten tylko słodko się zaśmiał. 
Publiczność,czyli ludzie siedzący w barze zaczęli klaskać i krzyczeć 'Bella",więc ta powoli ruszyła w kierunku "sceny". 
Spojrzała na listę piosenek i zauważyła tam piosenkę Mariah Carey "Emotions". 
-Który numer? - zapytał DJ. 
-Nr 500 - odpowiedziała,bo taki numer nosiła piosenka. 
Na szczęście miała do pomocy dziewczyny z chórków,które chyba miały sytuację kiedy ktoś śpiewał naprawdę źle. 
Po chwili z głośników zaczęły wydobywać się pierwsze dźwięki piosenki. 
W pewnym momencie,tuż przed refrenem zdecydowała się spróbować przeskoczyć na wyższy dźwięk i UDAŁO się !!! 
Kiedy skończyła się piosenka rozległy się gromkie brawa.Dziewczyna powiedziała "dziękuję",po czym zeszła ze "sceny" i usiadła przy swoim stoliku. 
*** 
Kiedy przyjaciele mieli wychodzić z klubu,ktoś krzyknął "Zaczekacie!",po czym podbiegł do Belli. 
-Znamy się? - zapytała Bella. 
-Nie,ale chciałem zapytać czy nie chciałabyś tu jutro zaśpiewać.
-Umm... - spojrzała na Justina,a ten skinął głową - Jasne. 
Uśmiechnęła się,a chłopak to odwzajemnił. 
-Próba jutro o 15.00.Pasuje ci? - uniósł jedną brew. 
-Okay...Do zobaczenia - powiedziała,po czym skierowali się w kierunku samochodu. 
*** 
-Dlaczego to zrobiłeś? - zapytała Bella,kiedy leżeli w łóżku. 
Jej głowa spoczywała na jego ramieniu. 
-Co? - udawał,że nie wie o co chodzi. 
-Zapisałeś mnie na to karaoke - uderzyła go lekko w ramię.
-Bo wiem jak to lubisz i chciałem ci sprawić przyjemność - powiedział cicho. 
-To udało ci się - złączyła ich usta w czułym pocałunku. 
*** 
Siemaneczko !!! 
Oto i rozdział 11... 
DZIĘKUJĘ ZA KOMENTARZE POD POPRZEDNIM ROZDZIAŁEM. 
JESTEŚCIE WIELCY !!! 
Tutaj też trochę mało Justina i Belli,ale tak jakoś wyszło. 
Do następnego !!! 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ I SPRAWIASZ UŚMIECH NA MOJEJ TWARZY











środa, 26 lutego 2014

Rozdział 10

Domek,w którym się zatrzymali był bardzo ładnie urządzony.W odcieniach kremowego i beżu.Okolica była przepiękna.Domek położony na obrzeżach miasta,oddalonego od Stratford 200 kilometrów.Blisko lasu.Było idealnie,taki dom marzeń.Bella nie mogła się napatrzeć.Już pierwszego dnia Justin zabrał ją na romantyczny spacer.Bawiła się świetnie.
Chaz również rozpieszczał Clary. Zabrał ją na romantyczną kolację do miejscowej restauracji.Wynajął całą salę tylko dla nich. 
Ryan i Jane jeszcze nigdzie nie wyszli,ale to co chłopak dla niej szykował przejdzie wasze najśmielsze oczekiwania. 
*** 
Była 19.00 przyjaciele siedzieli w salonie,oglądając telewizję.Byli wszyscy,oprócz Ryana. 
-Nie wiecie gdzie Ryan? - zapytała Jane. 
-Sprawdź w waszej sypialni - rzucił Chaz. 
Ciemnowłosa wstała i skierowała się do wskazanego pomieszczenia. 
Wbiegła po schodach na górę. 
Rozejrzała się po pomieszczeniu,ale nie zauważyła tam swojego chłopaka. 
Zobaczyła pudełko leżące na łóżku.Podeszła do mebla i chwyciła ową rzecz w swoje drobne dłonie. 
"Dla Jane" - karteczka,o takiej treści leżała na łóżku. 
Otworzyła pudełko i wyciągnęła z niego piękną sukienkę. 
"Ubierz ją i wyjdź na zewnątrz.Tam będzie czekała następna wskazówka. Ryan
Dziewczyna pobiegła pod prysznic,po czym uczesała swoje długie,brązowe włosy.Zawsze lekko jej się falowały,więc była gotowa po 30 minutach. 
Było za zimno na szpilki.Po chwili zastanowienia założyła botki.Wyjęła z walizki ramoneskę.W międzyczasie pomalowała się lekko. 
Spojrzała na siebie w lustrze po czym wyszła z domu. 
Przed domem stała czarna limuzyna. 
-Pani Jane Blue? - zapytał mężczyzna,który stał przy pojeździe.
Dziewczyna lekko skinęła głową. 
-Zapraszam - powiedział otwierając drzwi. 
Powiedziała ciche "dziękuję",po czym weszła do limuzyny. 
Samochód jechał przez około 30 minut,po czym lokaj ponownie otworzył jej drzwi. 
-Dziękuję - ponownie powiedziała,a ten wręczył jej kopertę. 
"Ścieżka z płatek róż cię poprowadzi.Czekam tam.Ryan
Blue uniosła głowę,po czym ujrzała płatki czerwonych róż.Szybkim krokiem ruszyła wzdłuż ich.Po chwili weszła do jakiegoś budynku.
Spojrzała na kelnera,a on wskazał jej ręką kierunek,w którym miała iść. 
Poszła w wskazanym kierunku. 
Weszła do dużego pomieszczenia.Stał tam jeden stolik.Panował półmrok.
Wyczuwalna była romantyczna atmosfera... 
Stał tam jej Ryan,w garniturze.
Można było usłyszeć cichą muzykę... 
Podszedł do niej i objął w pasie.Zaczęli tańczyć,a przy końcu piosenki pocałowali się czule w usta. 
Zaprowadził ją do stolika,uklęknął na jedno kolano i zapytał: 
-Jane Blue,czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie i wyjdziesz za mnie? 
-Tak - odpowiedziała z uśmiechem.
Włożył jej pierścionek na palec i czule pocałował. 
*** 
Kiedy Jane wyszła do toalety,Ryan postanowił zadzwonić do kumpli. 
-I co? I co? - krzyknął Bieber,kiedy tylko odebrał.  
-Zgodziła się ! 
-Tak !!! - Butler usłyszał Chaza i po prostu się zaśmiał.  
*** 
Ta dam !!! 
Rozdział 10. 
Do następnego... 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ I SPRAWIASZ UŚMIECH NA MOJEJ TWARZY.


niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział 9

Trzy dni później Bella znowu mieszkała u Biebera. Oboje zrozumieli jak ważna jest miłość i jak łatwo można ją stracić.
Teraz Justin rozpieszczał Bellę jak tylko mógł - codziennie romantyczne kolacje,wieczory filmowe,spacery.Zachowywał się jak chłopak idealny.
Razem z Chazem i Ryanem planowali wyjazd na narty.Znaleźli nawet miejsce,gdzie mogliby się zatrzymać.Chcieli zrobić niespodzianki swoim ukochanym. 
-Cześć kochanie - powiedziała Bella,która wróciła przed chwilą z rozmowy o pracę.Zakończyła się pomyślnie.Dziewczyna znowu pracowała w butiku,gdzie pracowała zanim wyjechała. 
-Cześć piękna - odpowiedział wstając,z krzesła.Podszedł do niej i czule pocałował. 
-Jak minął dzień? - zagadnął. 
-Dostałam pracę - pisnęła ucieszona. 
-Świetnie - klasnął w dłonie. 
-A jak z tobą? 
-Mam dla ciebie niespodziankę. 
-Jaką? - uniosła brew.  
-Zobaczysz wieczorem - puścił jej oczko. 
-Przecież jesteśmy umówieni z Chazem,Clary,Jane i Ryanem - pokiwała głową. 
-I o to chodzi - posłał jej jeden ze swoich słynnych uśmiechów. 
-Obejrzymy jakiś film? - zapytał. 
-Mam dość filmów - jęknęła. 
-Okay - wzruszył ramionami Bieber. 
Do 19.00 siedzieli i rozmawiali na wszystkie tematy. 
*** 
Paczka przyjaciół już od 2 godzin siedziała w domu Biebera i Belli. 
-Okay dziewczyny - klasnął w dłonie Chaz. 
-Mamy dla was niespodziankę - dodał Ryan,szeroko się uśmiechając. 
-Jedziemy na dwa tygodnie w góry - krzyknął Bieber,a chłopcy zaczęli klaskać. 
Dziewczyny wybuchnęły śmiechem,po ich klaskaniu.Ale po kilku minutach się uspokoiły. 
-Ale my pracujemy - zauważyła Jane. 
-Wszystko załatwione.Macie urlop na dwa tygodnie - objął ją ramieniem Butler. 
-Świetnie - pisnęła Bella. 
-Kiedy wyjeżdżamy? - zagadnęła Clary. 
-Jutro wieczorem - oznajmił Somers,no co usłyszał tylko głośne "CO?" od dziewczyn. Clary i Jane szybko wybiegły z mieszkanie,chcąc się spakować.Po chwili jednak wróciły,bo zorientowały się że zapomniały o chłopakach,którzy śmiali się z nich.Naprawdę BARDZO głośno. 
Bella też pobiegła na górę wyciągając walizkę. 
Wybrała rzeczy,które były dla niej niezbędne.Po czym poszła pod prysznic,ponieważ była już 24.00,a szła jutro do pracy. 
Bieber zrobił to samo i już po 30 minutach usypiali w swoich objęciach.  
*** 
Krótki i beznadziejny.Jak dla mnie. 
Przy okazji chciałam się wam pochwalić. *wyczujcie sarkazm* 
Dostałam pierwszego w życiu hejta. 
Anonimku,wiedz że nie ruszyły mnie twoje słowa. 
... 
Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem. 
Jesteście świetni... 
Do następnego !!! 
Kocham WAS!!! 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ I SPRAWIASZ UŚMIECH NA MOJEJ TWARZY




środa, 19 lutego 2014

Rozdział 8

NOTKA POD ROZDZIAŁEM !!! 

-Zrobiłeś to wszystko dla mnie? - zapytała Bella,po skończonym pocałunku. 
Justin skinął głową z uśmiechem. 
-Chciałem Ci pokazać,że naprawdę mi zależy - podrapał się po karku. 
-Pokazałeś - zaśmiała się,po czym ponownie go pocałowała. 
-Zrobiłem też kolację - powiedział cicho. 
"On gotował dla mnie?Musi mu BARDZO zależeć" - pomyślała włoszka. 
Chłopak pociągnął ją za rękę i po chwili siedzieli przy stole.  
Poszedł do kuchni,po czym wrócił na taras z dwoma talerzami spaghetti.
-Jak we Włoszech - uśmiechnął się,na co dziewczyna zachichotała. 
Jedli,śmiali się i rozmawiali.To był dla nich obojga wieczór idealny. 
-Justin... - zaczęła Bella - tak naprawdę,gdybyś nie zadzwonił to i tak bym przyjechała.Rozmawiałam dzisiaj z Jane i powiedziała,że łączy nas prawdziwa miłość.Dzięki jej słowom to zrozumiałam,bo pomimo błędów i tak cię kocham.
Nigdy nie przestanę.Jadąc do Londynu,myślałam że zapomnę o tobie,a naprawdę myślałam o tobie dwa razy więcej.Kocham Cię Justin - powiedziała,patrząc w jego brązowe oczy. 
-Ja Ciebie też,księżniczko - uśmiechnął się. 
Bieber wstał ze swojego miejsca i podszedł do odtwarzacza muzyki. 
Po chwili z głośników leciała piosenka Beyonce - Broken-Hearted Girl.
To była piosenka do której pierwszy raz tańczyli.  
-Zatańczysz? - zapytał wyciągając do niej rękę. 
-Oczywiście - uśmiechnęła się. 
Zarzuciła swoje ręce na jego szyję,a on położył swoje dłonie na jej biodrach. 
Poruszali się w rytm muzyki.Bella oparła głowę o jego pierś. 
"Ta chwila mogła by trwać wiecznie" - pomyśleli oboje. 
*** 
-Gdzie Bella? - zapytała Clary,kiedy wszyscy siedzieli w salonie. 
-Jest u Justina - wzruszyła ramionami Jane. 
-CO? - wytrzeszczył oczy Chaz - Przecież ona go nienawidzi.  
-Ona go kocha - zaśmiała się Jane. 
-Pewnie się pogodzili - zauważył Ryan. 
-Na pewno. - przytaknęła Jane. 
-Pewnie wymyślił coś romantycznego - westchnęła Clary z rozmarzonym uśmiechem,a Jane jej zawtórowała. 
*** 
-Dzień dobry,kochanie - uśmiechnął się Justin. 
-Dzień dobry - odwzajemniła uśmiech. 
-Jak się spało? - zapytał. 
-Z tobą bardzo dobrze - pocałowała chłopaka. 
Po chwili już schodzili po schodach,żeby zjeść śniadanie.  
-Wiesz,ta piosenka do której tańczyliśmy... - zaczęła Reed,a Bieber przytaknął- Nie chcę znowu mieć złamanego serca. 
Jako,że dziewczyna siedziała na blacie,chłopak stanął pomiędzy jej nogami,oparł swoje czoło o jej i powiedział:  
- Już nigdy nie pozwolę,żebyś była zraniona. 
-Obiecuję - szepnął,łącząc ich usta w pocałunku.  
*** 
Około 11.00 Clary postanowiła zadzwonić do Belli. 
-Halo?  - odezwała się włoszka. 
-Cześć dziewczyno - zaśmiała się Clary - Co powiesz na zakupy o 14.00? 
-Z Jane? 
-Tak,jasne - przytaknęła Clary. 
-Och,czemu nie.Przyjechać po was? 
-Nie,przyjedziemy moim samochodem. 
-Ok.To do zobaczenia. 
-Pa - pożegnała się Bella,po czym zakończyła rozmowę. 
-Wychodzisz gdzieś? - zapytał Justin.  
-Umm...tak.Idę z dziewczynami na zakupy o 14.00 - uśmiechnęła się. 
-Okay to ja zadzwonię do chłopaków.Może przyjadą to pogramy w jakieś gry video - wzruszył ramionami. 
-Gry video? - uniosła jedną brew dziewczyna - Dzieciak - prychnęła i rzuciła w niego poduszką. 
-Pożałujesz - skomentował Justin,podchodząc do niej.Po chwili zaczął ją łaskotać. 
-Przestań! - krzyknęła,kiedy łzy spływały jej po twarzy. 
-Przeproś - zażądał. 
-Przepraszam - powiedziała,a chłopak zabrał ręce z jej bioder. 
Spojrzała na niego,a ten wskazywał swoje usta z uśmiechem.Zbliżyła się do niego i pocałowała. 
*** 
-Opowiadaj,co się wczoraj działo - krzyknęła Jane,kiedy przyjaciółki siedziały w ich ulubionej kawiarni. 
Bella opowiedziała wszystko ze szczegółami. 
-Awww - podsumowały przyjaciółki. 
Rozmawiały jeszcze przez chwilę i ruszyły na zakupy. 
*** 
-Wybaczyła mi - przybił piątki przyjaciołom Justin. 
Chaz i Ryan spojrzeli na siebie i uśmiechnęli się do siebie. 
Zaczęli grać w gry video i rozmawiać o głupotach. 
*** 
Takim sposobem wszyscy spędzili miło dzień. 
*** 
JEDNO WIELKIE DZIĘKUJĘ.
Wczoraj było ponad 700 wyświetleń bloga.
I mam też ponad 1000 wyświetleń ogólnie,więc
jesteście wielcy. 
Chciałabym,żeby WSZYSCY którzy to czytają 
to skomentowali.
Chodzi o,to że chcę wiedzieć co sądzicie o 
rozdziałach co mogę poprawić.
Dostałam jeden komentarz,który mówił,że
to opowiadanie jest trochę zagmatwane.
Wy,też tak sądzicie..? 
 Co do rozdziału to jest średni... 
ale liczę na waszą opinię.
Jeszcze raz dziękuję,za wszystko i 
pamiętajcie 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ I 
SPRAWIASZ UŚMIECH NA MOJEJ 
TWARZY 
<3 
<3 









wtorek, 18 lutego 2014

Rozdział 7

Wszystko wydaje się takie znajome,a jednak obce.
Tak czuła się Bella podczas pierwszego tygodnia w Stratford.Kilka razy była z przyjaciółmi w kinie i na kręglach.Justin też był,ale atmosfera między nimi była ciut niezręczna.Niby się pogodzili i są przyjaciółmi,ale zbyt wiele ich łączyło,żeby rozmawiać tak jakby nic się nie stało.
Dzisiaj był piątek,a że Bella nie pracowała to siedziała na kanapie oglądając telewizję. 
Jane była w pracy,chłopcy też,oczywiście Clary również,chociaż Chaz nalegał,żeby się zwolniła.Tak,jest teraz nadopiekuńczy wobec dziewczyny. 
Czas leciał jej bardzo wolno,ale w końcu wybiła 15.00.O tej porze Jane kończy pracę,więc zaraz powinna iść. 
Ciemnowłosa przyszła do domu o 15.30.Przywitała się z przyjaciółką i postanowiła ugotować obiad.  
Bella bez zastanowienia zaproponowała pomoc i po chwili obie już przyczyniały się do zrobienia posiłku.
-Fajnie,że wróciłaś - przerwała cisze Jane. 
-Też się cieszę - uśmiechnęła się. 
-Ryan mówił,że pogodziłaś się z Justinem - zagadnęła Blue. 
-Tak...znaczy jesteśmy tylko przyjaciółmi - oznajmiła. 
-Pasujecie do siebie - wypaliła brązowooka - Szkoda,że już nie jesteście razem. 
-Wiesz,ja wróciłam tez tak trochę ze względu na niego - jąkała się Bella - Kiedy poszłam na spacer,poszłam na tą łąkę w nasze miejsce i on tez przyszedł.Powiedział,że za mną tęskni.Wiesz co ? Ja też tęsknię.To uczucie rozrywa mnie od środka.Myślałam,że jak wyjadę to zapomnę o nim.Wyleczę się z tego uczucia,ale to nic nie dało.Nawet pogorszyło sprawę. Ciągle o nim myślałam.Co u niego? Jak sobie radzi? Wiesz,co to jest,bo ja nie... 
-To prawdziwa miłość - oznajmiła Jane - Widzisz.Mimo tylu przeszkód i tak się kochacie.Nie możesz tego ukrywać.On się tego nie boi,bo teraz jest w stanie zrobić dla ciebie wszystko.Kocha Cię i kiedy wyjechałaś przez pierwsze dwa tygodnie nie rozmawiał z nikim.Wychodził tylko do pracy,robił co musiał,a potem siedział w domu.Na początku myślałam,że zacznie chodzić na imprezy,ale nie zrobił tego.Wiesz dlaczego? - spojrzała na przyjaciółkę,a ta pokiwała przecząco głową. 
-Wiedział i wie,że to przez imprezy cię stracił i po prostu wiążą ze sobą złe wspomnienia. 
-Dziękuję - przytuliła Bella Jane. 
-Za co ? 
-Uświadomiłaś mi,że muszę z nim pogadać.Szczerze pogadać.  
-Leć do niego - zaśmiała się Jane. 
Jako,że była ubrana w stare dresy.Postanowiła się przebrać.Szybko pobiegła pod prysznic,po czym lekko się umalowała i ubrała.Bluzkę wpuściła w spódnicę,przez co wyglądała naprawdę elegancko.Włosy zostawiła rozpuszczone. Podpięła tylko grzywkę. 
Chwyciła swój czarny płaszczyk,torebkę z najpotrzebniejszymi rzeczami i ruszyła do swojego samochodu.Wychodząc minęła się z Chazem i Ryanem,więc była pewna że Bieber był w domu.   
Miała do niego 40 minut drogi samochodem.Niestety był jakiś wypadek i był straszny korek.Stała w nim już 20 minut,kiedy jej telefon zadzwonił. 
"Justin" dzwoni... 
Przeczytała,więc od razu odebrała. 
-Halo? - odezwała się pierwsza. 
-Cześć Bella.Umm...zostawiłaś u mnie kilka rzeczy,więc jeśli chcesz to wpadnij po nie dzisiaj - powiedział. 
-Jasne.Już po nie jadę. 
-Okay.To...do zobaczenia - rozłączył się. 
Dziewczyna uśmiechnęła się do siebie. 
"Teraz mam dobry pretekst" - pomyślała. 
W tym momencie korek ruszył,więc dziewczyna dotarła do domu ukochanego w 30 minut. 
Zadzwoniła dzwonkiem,ale nikt nie otwierał.Drzwi były otwarte,więc po prostu weszła.
W domu panował półmrok,a na podłodze były rozsypane płatki róż.Bella zaniemówiła.Jeśli to wszystko było dla niej - była zachwycona.  
Dziewczyna ruszyła "różaną ścieżką".Po drodze mijała bukiety kwiatów,głównie róż.Gdzie nie gdzie postawione były świece,które dopełniały całą scenografię. 
Ścieżka doprowadziła ją do tarasu.Stał tam stół nakryty białym obrusem.Wokół niego rozsypane były płatki róż.Zapalonych było też kilka świec. 
Było tak idealnie.Randka jak ze snów. 
-Justin? - zapytała Bella,a w tym momencie ktoś zakrył jej oczy.Odwróciła się i ujrzała swojego księcia.Justin od razu złączył ich usta w czułym,delikatnym pocałunku. 

*** 
Ach...jak romantycznie.xD 
Spokojnie,wszystko będzie idealnie opisane,ale 
podzieliłam to na dwie części aka dwa rozdziały.  
Z tego rozdziału jestem zadowolona. 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ I SPRAWIASZ UŚMIECH NA MOJEJ TWARZY 
PS.BYŁABYM WDZIĘCZNA JEŻELI UDOSTĘPNIALI BYŚCIE TO 
OPOWIADANIE,ŻEBY WIĘCEJ LUDZI MOGŁO JE PRZECZYTAĆ.  
POZDRAWIAM I DO NASTĘPNEGO 





Rozdział 6

Następnego dnia,Bella wracała do Londynu.Równo o 13.05 jej samolot wylatywał ze Stratford.
Wczorajsza rozmowa z Justinem dała jej wiele do myślenia.Wiedziała,że chłopak ją kocha.Ona też go kochała,ale bała się że on znowu zacznie się bawić jej uczuciami.Chociaż jego wczorajsze słowa i łzy w jego oczach.To było prawdziwe i czuła to.Serce było na "tak".Mówiło,żeby do niego wróciła,ale rozum mówił "nie.Kazał jej być ostrożną.
Przyjaciele dziewczyny,też nie chcieli żeby wyjeżdżała.Ryan zaproponował,też żeby zamieszkała u niego i Chaza,dopóki czegoś nie znajdzie.
Bella,po tych wszystkich miłych słowach,postanowiła że wróci.Chciała zrobić przyjaciołom niespodziankę.
Wraca do Londynu,tylko po to,żeby pożegnać się z Amy i Bradem oraz zrezygnować z pracy.
Z takim nastawieniem wracała do Anglii.
O 17.00 była już w swoim mieszaniu.Wzięła szybki prysznic i ubrała się w ciuchy,które nadawały się na spotkanie w kawiarni.Właśnie tam umówiła się z Amy i Bradem.O 18.00 była na miejscu.
-Hej - przywitała się z każdym z nim buziakiem w policzek.
-Cześć - powiedzieli równo.
-Brzmiałaś bardzo poważnie przez telefon,coś się stało? - zapytała Amy.
-Tak,znaczy nie - potrząsnęła głową Bella - Chodzi o to,że wyjeżdżam.Wracam do Kanady. - oznajmiła.
-Dlaczego? - zapytał Brad.
-Po prostu czuję,że Londyn to nie miejsce dla mnie - wzruszyła ramionami - I chociaż jestem z Włoch,to czuję się tak trochę Kanadyjką.Nie Angielką - zaśmiała się.
-Rozumiemy - pokiwała głową Amy.
Trójka znajomych rozmawiał jeszcze 3 godziny,po czym wszyscy rozeszli się do swoich mieszkań.
Bella postanowiła zadzwonić do Clary.
-Halo? - odezwał się głos Clary.
-Cześć Clary .Co u ciebie? - zapytała Bella.
-Wiesz,świetnie.Mam na myśli,że wszyscy się cieszą razem ze mną i Chazem. Nawet nasi rodzice - zaśmiała się Clary,na co przyjaciółka jej zawtórowała. 
-Szkoda,że cię tu nie ma - westchnęła ciężarna. 
-Uwierz,że ja też wolałabym być w Kanadzie.
-To wróć - powiedziała jej przyjaciółka,tak jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. 
-Zastanowię się - powiedziała z uśmiechem,bo znała już decyzję o powrocie. 
-Ok.Pa - westchnęła Clary,po czym się rozłączyła. 
Bella ponownie wzięła prysznic i po chwili poszła spać. 
Następnego dnia,wstała o 8.00,a ponieważ do pracy miała na 9.30 szybko wstała i poszła pod prysznic. 
Ubrała się,uczesała włosy w pół kucyka i zrobiła lekki makijaż.  
W międzyczasie zjadła śniadanie,a po kończonym posiłku wyszła z domu,pod którym już czekała taksówka. 
W pracy była o 9.20,ale szczerze mówiąc przyszła tylko się zwolnić,a nie pracować. Postanowiła od razu załatwić sprawę. 
Zapukała do jego gabinetu,a kiedy usłyszała "proszę" po prostu weszła do pomieszczenia.  
-Dzień dobry - przywitała się. 
-Dzień dobry,Bella.Co cię tu sprowadza? - zapytał pan Black. 
-Chodzi o to,że ja chciałam zakończyć pracę tutaj - powiedziała na jednym wdechu. 
-Coś się stało? - zapytał. 
-Nie,po prostu wracam do Kanady. 
-Więc jesteś Kanadyjką? - uniósł jedną brew z uśmiechem. 
-Nie - pokiwała głową ze śmiechem - jestem Włoszką,ale mieszkam w Kanadzie od 16 roku życia. 
-To wyjaśnia twój akcent - zauważył. 
-Tak.Mam nadzieję,że nie ma mi pan tego za złe. 
-Nie oczywiście,że nie - uśmiechnął się do niej promiennie. 
-Życzę Ci powodzenia - uśmiechnął się. 
-Dziękuję,ja panu też.Do widzenia - pożegnała się. 
-Do widzenia - odpowiedział. 
Włoszka z uśmiechem wróciła do domu i zaczęła pakować swoje rzeczy.  
*** 
Tymczasem Justin był w świetnym nastroju. 
-Cześć frajerzy - zaśmiał się,kiedy jego przyjaciele mieli przerwę "na kawę". 
-Cześć - odpowiedział lekko zdziwionym tonem Chaz.  
-Jak tam? - zapytał szatyn. 
-Dobrze - kiwnął głową Ryan - Dlaczego jesteś taki szczęśliwy? - zapytał. 
-Wiecie...rozmawiałem wczoraj z Bellą i wszystko sobie wyjaśniliśmy - powiedział z wielkim uśmiechem na ustach. 
Chaz i Ryan odwzajemnili gest,jakim był uśmiech. 
-Przy okazji zapraszam was dzisiaj na kręgle.Z dziewczynami oczywiście - puścił im oczko. 
-Okay - przytaknął Somers. 
Skończyli pić kawę i wrócili do pracy,która nie było zbytnio interesująca.
Pracowali w biurze,porządkując jakieś papiery w archiwum firmy. 
Tą pracę załatwił im ojciec Chaza,więc nie mogli odmówić.Poza tym zarabiają dość dobrze.Jednak minusem tej pracy to to,że muszą przychodzić w koszulach,a chłopcy tego nie lubią. 
*** 
Bella miała zarezerwowane bilety na jutro.Nie mogła uwierzyć,że wraca.Życie szykuje dla niej jeszcze trochę niespodzianek,ale pozytywnych. 
-Może wreszcie wszystko się ułoży - powiedziała do siebie,wzruszając ramionami. 
Była 21.00,więc dziewczyna położyła się do łóżka,bo już o 8.00 miała lot. 
***  
Tymczasem piątka przyjaciół świetnie się bawiła na kręglach. 
-Szkoda,że Belli nie ma - westchnęła Jane,kiedy siedziała przy stoliku tylko z Clary. 
-Tak - przytaknęła jej dziewczyna. 
-W sumie to pięć lat temu nie pomyślałabym,że się zaprzyjaźnimy - zaśmiała się Jane. 
- O tak - zaśmiała się - Złamałaś jej nos - wybuchnęły śmiechem. 
-Pocałowała Ryana - zauważyła Jane - ...który nie był moim chłopakiem,a ona była pijana - mówiła przez śmiech. 
-To była plotka numer jeden przez następny miesiąc. 
-Przecież bałam się podejść do Ryana - śmiała się Jane. 
-Aż w końcu Chaz cię dosłownie popchnął na niego. 
-Tak... - westchnęła Blue,która w tym momencie spojrzała na swojego chłopaka. 
Ryan pomachał jej,a ona to odwzajemniła. 
*** 
Następnego dnia równo o 8.00 samolot Belli wystartował z Londynu. 
"Powracam" - pomyślała z uśmiechem włoszka. 
*** 
Rozdział mi się nie podoba.
Pisałam go dość długo,ale ...
nie podoba mi się.
Najgorszy też nie jest. 
No cóż w ogóle to powoli zbliżamy się do końca opowiadania,ale mam
pomysł na następne,więc 
jeżeli lubicie moją twórczość to się nie martwcie. xD  
CZYTASZ = KOMENTUJESZ I 
SPRAWIASZ UŚMIECH NA MOJEJ TWARZY 
:p 
:) 
<3 
:) 











niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział 5

Sobota,15 października,godzina 12:56.
W tej chwili wylądował samolot z Londynu.Bella była zdenerwowana.Tak samo jak Clary,ale chodzi o to,że włoszka bała się,że spotka Justina. 
Wciąż go kochała,ale próbowała oszukać samą siebie. Clary natomiast bała się,że Chaz ją zostawi i sama będzie musiała wychowywać dziecko.
Każda z nich miała mętlik w głowie,ale musiały wziąć się w garść.
Kiedy samolot wylądował i przyjaciółki zabrały swoje walizki,złapały taksówkę,która jechała w stronę mieszkania Somersa i Butlera. 
Po 15 minutach były na miejscu,więc wyszły z pojazdu uprzednio płacąc za przejazd.Bella wzięła walizki,ponieważ nie pozwoliła przyjaciółce dźwigać. 
Weszły po schodach i zadzwoniły do drzwi.Po chwili otworzył im Ryan.
Chaz słysząc dźwięk dzwonka od razu pobiegł do drzwi,a kiedy zobaczył tam Clary - odetchnął z ulgą.Podszedł i mocno ją przytulił. 
-Nigdy więcej mi tego nie rób - wyszeptał w jej włosy.
Tak naprawdę,od tygodnia nie wiedział co się z nim dzieje.Jego pierwszą myślą po przebudzeniu była Clary,myślał gdzie jest,co robi,czy nic niej nie jest.To oczywiste,że był zakochany,ale jeszcze tego nie wiedział. 
Ryan natomiast przywitał się z Bellą,po czym zabrał jej walizkę i zaniósł do swojej sypialni,gdzie była też Jane.
Kiedy w drzwiach zobaczyła przyjaciółkę,podbiegła do niej i przytuliła. 
-Nie wierzyłam jak Chaz powiedział,że przyjedziesz - uśmiechnęła się. 
-Czyli wszystkim wypaplał - zażartowała,na co cała trójka się zaśmiała. 
-Jak sobie tam radzisz ? - zapytał Ryan. 
-Wiesz...jest dobrze.Mam pracę i znajomych.Oczywiście to tutaj są moi przyjaciele,czyli wy,ale daję radę.Chociaż psychicznie ciągle jestem w rozsypce - ostatnie zdanie powiedziała cicho. 
- A On? Co u niego ? - zapytała,bawiąc się palcami.To było oczywiste,ze pytała o Justina,ale wypowiedzenie jego imienia,było dla niej zbyt bolesne. Za dużo wspomnień ze sobą wiązało. 
- Jest w totalnej rozsypce.Razem z Chazem widzimy go w pracy i on zachowuje się jak zombie.Dosłownie.Przestał się uśmiechać i nie wychodzi już na imprezy.To tak jakby w ogóle nie on.Wiesz,chyba powiedzenie "Zaczynamy coś doceniać,dopiero jak to tracimy" jest w jego przypadku idealne.Docenił miłość dopiero jak go opuściła.Rozumiesz mnie? 
Włoszka tylko przytaknęła.
-Wiecie,kilka tygodni temu zadzwonił do mnie.Jak był pijany i powiedział,że żałuje że w ogóle mnie poznał i jeszcze kilka nieprzyjemnych rzeczy - westchnęła.
-Tak,wiem o tym - zaczął Ryan- Chciał dzwonić do ciebie i cię przepraszać,ale wiedział,że nie odbierzesz.Przykro mi,że to wszystko cię spotkało - Butler położył dłoń na jej ramieniu,żeby dodać jej otuchy. 
-Może tak miało być - westchnęła - Może żądałam zbyt wiele - wzruszyła ramionami.
-OK.Koniec tych depresyjnych gadek - zachichotała Reed - Co tam u was? 
I od tej pory przyjaciele zaczęli rozmawiać na wszystkie tematy.
*** 
W tym samym czasie na dole,w salonie Clary starała się powiedzieć Chazowi o swojej ciąży. 
-Dlaczego wyjechałaś? - zapytał troskliwie,kiedy obejmował ją ramieniem. 
-Nie chcę być dla Ciebie ciężarem - westchnęła,po czym zamknęła oczy starając się powstrzymać łzy,które po chwili i tak wypłynęły z jej oczu.  
-Nie płacz,skarbie - szepnął,wycierając słoną ciecz,wypływającą z jej oczu - Po prostu mi powiedz. 
-Nie wiem jak to powiedzieć - przyznała cicho. 
-Najprościej - zachęcił ją. 
Wypuściła oddech,który wstrzymywała. 
-Jestem w ciąży - szepnęła. 
Chaz wytrzeszczył oczy,a dziewczyna wstała. 
-Przepraszam,a teraz po prostu wyjadę i zniknę z twojego życia - powiedziała przez łzy. 
Kiedy tylko wstała,chłopak pociągnął ją za nadgarstek przez co dziewczyna siedziała na jego kolanach. 
-Dlaczego to robisz? - zapytała.
-Co robię? - uniósł jedną brew.
-Nie pozwalasz mi odejść - szepnęła. 
-Bo Cię kocham - zaśmiał się i pocałował ją w usta. 
-Damy radę - szepnął w jej usta,po skończonym pocałunku. 
*** 
Około 19.00 Bella postanowiła,że pójdzie na spacer.Zostaje tu do jutra,a potem znowu wraca do Londynu. 
Poszła w tylko jej znane miejsce.Mianowicie była to mała łąka niedaleko plaży. 
Było tam bardzo "przytulnie".Drzewa otaczały ją z każdej strony,niedaleko płynął strumyk,przez co było słychać szum wody.Najlepsze było to,że na środku łąki rosło drzewo.
To Justin pokazał jej to miejsce.Nawet zamontował huśtawkę,która była przymocowana na drzewie.
Po 20 minutach była na miejscu.Czuła się tu bardzo dobrze.Tak jakby była w jej własnym świecie. 
Usiadła na huśtawce i poczuła się jak małe dziecko,które czerpie z tej zabawy tyle frajdy.Ona teraz też czerpała.Uśmiech nie schodził jej z twarzy. 
W tej chwili Justin też przyszedł w to miejsce. 
Wytrzeszczył oczy jak zobaczył osobę siedzącą na huśtawce.
-Bella? - zapytał,kiedy podszedł bliżej. 
-Justin? - natychmiast zeskoczyła z "przedmiotu",na którym siedziała - Co ty tu robisz? 
-Przyszedłem pomyśleć - wzruszył ramionami. 
-To ja chyba powinnam iść - powiedziała zakłopotana. 
-Zostań.Przecież starczy tu miejsca dla nas Szatyn natomiast usiadł z drugiej strony drzewa. 
-Przepraszam - westchnął,po kilku minutach ciszy. 
-No,wiesz za ten telefon.Wtedy w nocy.Nawet nie wiesz jak żałuję - powiedział,bawiąc się palcami. 
-Nic się nie stało - zapewniła,siadając koło niego. 
-Żałuję za wszystko co robiłem.Jestem idiotą.Teraz nawet nie mogę patrzeć na siebie w lustrze,bo widzę potwora,który zranił najlepszą dziewczynę na świecie -westchnął. 
-Nie obwiniaj się Justin,może teraz cierpię,ale wierzę że to stało się po coś - położyła rękę na jego ramieniu Bella. obojga. 
-Ok - wzruszyła ramionami,wracając na huśtawkę. 
-Wiem,że nigdy mi nie wybaczysz,bo ja sam sobie nie mogę tego wybaczyć. 
Bella wiedziała,że chłopak mówił szczerze.Widziała nawet łzy w jego oczach.  
-Justin,po prostu.Zostańmy przyjaciółmi - wyciągnęła rękę w jego stronę. 
Chłopak natychmiast ją uścisnął. 
-Wiesz,co jest najgorsze? - zapytał. 
-Co? - odpowiedziała pytaniem. 
-To,że tu nie mieszkasz.To,że jesteś tysiące kilometrów ode mnie.
To,że nie mogę cię zobaczyć codziennie,kiedy się obudzę.To,że nie mogę patrzeć na twój uśmiech każdego dnia.To,że tęsknię za tobą. 
Pamiętaj,że ja zawsze będę cię kochał. 
-Ja muszę to przemyśleć - powiedziała wstając. 
-Dziękuję - szepnął Justin,który pozostał na łące. 
"Może Stratford to moje miejsce" - pomyślała,kiedy była w połowie drogi do domu. 
*** 
Mamy rozdział 5. 
Dzisiaj mam wenę,więc dodam chyba jeszcze jeden rozdział. 
Mam na niego plan. 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ I SPRAWIASZ UŚMIECH NA MOJEJ TWARZY. 
PS. BYŁABYM BARDZO WDZIĘCZNA JEŻELI POLECALIBYŚCIE MOJEGO 
BLOGA. 
Przy okazji można komentować z anoima,więc jeśli kto nie ma tu konta 
to i tak może komentować. 
:P 









sobota, 15 lutego 2014

Rozdział 4

Bella przeprowadziła się do Londynu równo miesiąc temu.Znalazła pracę jako kelnerka w Starbucksie.Ma tutaj kilku znajomych,czyli Amy,która pracuje razem z nią i Brada,na którego wpadła w czasie joggingu jakieś dwa tygodnie temu. 
Przyzwyczaiła się do życia tutaj.Oczywiście,codziennie rozmawiała z przyjaciółmi ze Stratford.
Jeśli chodzi o Justina to starała się zapomnieć,ale nie zawsze wychodziło.
Czasem w nocy,wszystkie jej uczucia po prostu ją przerastały i dziewczyna wylewała hektolitry łez. 
Od jego nocnego telefonu powiedziała przyjaciołom,że nie chce z nim rozmawiać już nigdy więcej.
Justin przestał chodzić na imprezy.Rzadko spotykał się z przyjaciółmi. 
Mało się uśmiechał.To tak jakby depresja.
Chaz i Ryan starali się go rozweselać,wyciągać na miasto ale to nic nie dawało.On i tak nie wychodził.Był bardzo upartym człowiekiem. 
Po prostu zrozumiał swoje błędy,ale było już za późno. 
Ona wyjechała,a kiedy dowiedział się,że dzwonił do niej wtedy w nocy to myślał że spali się ze wstydu. 
To były najgłupsze rzeczy jakie kiedykolwiek powiedział. 
*** 
Bella siedziała w domu oglądając telewizję.
Był piątek,godzina 17.00.Dziewczyna godzinę temu wróciła z pracy,więc nie miała nic ciekawego do roboty. 
Poza tym Amy była jeszcze w pracy,a Brad - on codziennie pracował do późna. 
Nagle dziewczyna usłyszała dzwonek do drzwi,dziewczyna nie spodziewała się nikogo.Wstała z kanapy,po czym podeszła do drzwi. 
Kiedy je otworzyła,przeżyła szok. 
Jej oczy były wytrzeszczone,a usta formowały się w literkę "o". 
-Clary? - zapytała - Co ty tu robisz? 
-Mogę wejść? - zapytała cicho dziewczyna.  
-Jasne,chodź - powiedziała Bella. 
-Zawiodłam wszystkich - zaczęła jej przyjaciółka,kiedy siedziały na kanapie z kubkiem gorącej czekolady w ręku - On mnie teraz znienawidzi.Tak samo moi rodzice i jego też. - mówiła,patrząc w pustą przestrzeń. 
-O czym ty mówisz,Clary? - zapytała zdezorientowana Bella. 
-Wiesz...tydzień temu byłam na imprezie z Jane i chłopakami,znaczy Chazem i Ryanem. Chaz i ja wypiliśmy bardzo dużo i potem poszliśmy do mojego mieszkania i tam... - przełknęła gulę w gardle - uprawialiśmy sex i ja umm... 
jestem w ciąży - ostatnie trzy słowa powiedziała bardzo cicho,niemal szeptem,ale Reed doskonale wszystko słyszała.
Po skończonym monologu łzy zaczęły spływać po jej twarzy,a Bella po prostu przytuliła przyjaciółkę. 
Trwały w uścisku jaki czas,aż w końcu zadzwonił telefon włoszki.
Spojrzała na wyświetlacz "Chaz ;)". 
-Halo? - powiedziała. 
-Bella,cześć. Gadałaś,może z Clary,bo nie odzywa się od tygodnia? 
-Ona jest u mnie - powiedziała na jednym wdechu Reed. 
-Mogłabyś dać mi ją do telefonu ? 
-To nie jest dobry pomysł.Jutro się z nią zobaczysz... 
-Naprawdę? 
-Tak.Wsiadamy do pierwszego samolotu i lecimy do was. 
-Też przyjedziesz? To świetnie ! 
-Bądź spokojny Chaz.Do zobaczenia jutro. 
-Trzymaj się mała. 
I zakończyła połączenie. 
-Czy ty zwariowałaś? Nie chcę tam wracać! - krzyknęła Clary. 
-Nie denerwuj się.On musi się dowiedzieć - powiedziała Bella. 
-Zaraz wracam - rzuciła Bella,wstając z kanapy. 
Szybko poszła po swojego laptopa i wróciła do salonu. 
Zarezerwowała bilety na sobotę,wylot o godzinie 9.06. 
-Damy radę - powiedziała Bella do przyjaciółki,chwytając jej dłoń. 
Oprócz wiadomości dnia,dziewczyny przegadały jeszcze 4 godziny na wszystkie tematy.Potem,około 22.00 poszły spać.
W końcu następny dzień będzie pełen wrażeń. 

*** 
Rozdział bardzo krótki. 
Miałam wenę,więc dodałam dzisiaj.
WOW !!! 
2 rozdziały w ciągu 1,5 h.  
Szleję... 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ I SPRAWIASZ
UŚMIECH NA MOJEJ TWARZY.